TRASA:
Kodeń
Janów Podlaski
Sarnaki
Grabarka
Kleszczele
Łącznie- 140 km :)
PLAN DNIA:
4:40- już tradycyjnie- POBUDKA!!!
5:45- wyjazd
śniadanko po 54 km… i dalej w drogę
zwiedzanie Góry Grabarki, cerkwii prawosławnych…
16:15- Msza Św. w Kleszczelach - kościół pw. św. Zygmunta
Ognisko
Nocleg na plebanii w Kleszczelach- DZIĘKUJEMY BARDZO księdzu proboszczowi za gościnę :)
Kolejny dzień… Kolejne kilometry w nogach…
Zmęczenie coraz większe, ale atrakcji nam nie brakuje :D
Jadąc opowiadamy sobie historyjki, śpiewamy (fałszujemy :P i w dodatku nie znamy tekstów) :), więc droga mija nam szybciutko…
Dzisiaj złapał nas na ostatnie 5 km lekki deszczyk, ale nie straszna nam niepogoda… i pedałujemy dalej :D
Zmęczenie coraz większe, ale atrakcji nam nie brakuje :D
Jadąc opowiadamy sobie historyjki, śpiewamy (fałszujemy :P i w dodatku nie znamy tekstów) :), więc droga mija nam szybciutko…
Dzisiaj złapał nas na ostatnie 5 km lekki deszczyk, ale nie straszna nam niepogoda… i pedałujemy dalej :D
/Magda/
No co tu dużo mówić, trzeba wstawać i jechać, nie ma innej
opcji. Z każdym kolejnym dniem czujemy się coraz bardziej jak automaty, jednak
nie poddajemy się ;) Matko Boża Ostrobramska prowadź nas na dalszej drodze.
/Sabina/
W mordę – wind….. tzn. biednemu wiatr zawsze w oczy… Tak od rana do 15 00, gdyby nie to, to byłoby
„więcej z najwięcej” kolejne kilometry
pokonane, kolejne granice, kolejne trudności i kryzysy za nami….. mam
nadzieję…. Św. Zygmunt w Kleszczelach załatwił nam wszystko na medal…..
Dziękujemy Ks. Janowi – Proboszczowi….
/x Zygmunt/
Dziś pokonywaliśmy kolejne kilometry, wiatr, a przede
wszystkim samych siebie… Początek był niezły – do śniadania 54 km. Potem jednak
szyki popsuł nam wiatr… Na całe szczęście po południu zaczęło zbierać się na
burzę, a kiedy deszcz powoli spadał z nieba, wszyscy niespodziewanie dostali
przyśpieszenia… Wieczorem było interesujące ognisko i duuużo jedzenia (węgiel kiełbasiany,
mleko, arbuz, syrop wiśniowy, serek wiejski, papryka konserwowa, herbata,
bułki, ogórki, wafle ryżowe z nutellą, sałatka, jagodzianki – ogółem wszystko
ze wszystkim)…
Piękne były dziś cerkwie i krajobraz, a najśmieszniejszym
wydarzeniem było kopanie na odległość wróbelka na rynku pewnego miasteczka
przez Sabinę… Sama stwierdziła, że pobiła Chucka Norrisa…
/Karolina/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz